– Życie w cieniu wojny

Kiedy w grudniu 2013 roku odwiedzili Zgorzelec goście z partnerskiego Myrgorodu, opowiadali o swoim mieście, zachęcali do odwiedzin i przekonywali, że Ukraińcy to mądry naród, więc mimo trwającego wtedy protestu na Majdanie, dogadają się ze sobą. Niestety, konflikt na Ukrainie zaostrzył się. O to, jak te wydarzenia wpłynęły na życie mieszkańców naszego partnerskiego miasta, zapytaliśmy mera Myrgorodu Sergieja Sołomachę, który odwiedził w kwietniu Zgorzelec.

Jak obecnie wygląda sytuacja w waszym mieście?
Myrgorod leży w dużej odległości (ok. 600 km) od miejsc, gdzie toczą się walki, dlatego nie dzieje się u nas nic niepokojącego. Ale oczywiście konflikt nie jest obojętny dla naszego życia. Myrgorod przyjął do siebie 3 tysiące uchodźców z terenów objętych walkami. To spore wyzwanie.

Jak wygląda sytuacja z zaopatrzeniem w podstawowe artykuły ? Czy mieszkańcy Zgorzelca mogliby coś dla was zrobić ?
Miasto jest stosunkowo dobrze zaopatrzone, więc nie ma problemu z zaspokojeniem podstawowych potrzeb. Radzimy sobie na tyle dobrze, na ile jest to możliwe. Właściwie można by było powiedzieć, że nasze życie toczy się w miarę normalnie, gdyby nie ofiary konfliktu. To nie tylko uchodźcy, ale też żołnierze i ochotnicy biorący udział w operacjach antyterrorystycznych na wschodzie kraju. Sześciu z nich, czterech żołnierzy i dwóch ochotników, zginęło pełniąc służbę w objętym konfliktem regionie. Inni, którzy wracają do Myrgorodu, na szczęście żyją, ale wielu z nich jest rannych lub cierpi na różne dolegliwości wywołane stresem. Potrzebują leczenia, dlatego chętnie przyjęlibyśmy pomoc w postaci leków, czy środków opatrunkowych. Przydała by się też żywność o długim terminie przydatności do spożycia i kredki, zeszyty, długopisy i plecaczki, czyli coś w rodzaju podstawowej wyprawki dla dzieci uchodźców, które we wrześniu pójdą do szkoły.

W mieście są 3 tys. uchodźców… Jak sobie z tym radzicie ? Jak zapewniacie im dach nad głową?
Myrgorod to miasto uzdrowiskowe, co w tej sytuacji jest nie bez znaczenia, bo dzięki temu dysponowaliśmy dużą bazą mieszkaniową stworzoną na potrzeby kuracjuszy w domach sanatoryjnych. Teraz, te same mieszkania służą uchodźcom, a ich wynajem jest współfinansowany przez państwo. Wśród naszych nowych mieszkańców są też i tacy, którzy zdecydowali się kupić mieszkanie na wtórnym rynku, bo myślą o pozostaniu w Myrgorodzie na stałe. Wszyscy oni muszą urządzić się, zdobyć podstawowe sprzęty, bo uciekając z domu zabierali tylko to, co niezbędne.
Blisko 60 proc. z tych 3 tysięcy to emeryci, którym przysługują świadczenia. Oprócz nich, przybyło do nas jeszcze 200 dzieci. Reszta uchodźców to ludzie młodzi, którzy potrzebują pracy. Niestety, jej znalezienie to problem. Na razie zatrudnienie znalazło tylko trzydzieści osób.

To znacz, że obowiązek ich utrzymania spoczywa na mieście ?
Jak dotąd 600 rodzin jest objętych programem pomocowym ONZ dla przesiedleńców z terenów objętych konfliktami zbrojnymi, w ramach którego otrzymują pomoc finansową. Dzięki niej, mogą zabezpieczyć swoje podstawowe potrzeby oraz wyżywienie. Korzystają także z pomocowego programu rządowego, w ramach którego przysposabia się ich do pracy w charakterze wolontariuszy po to, aby mogli nieść pomoc kolejnym uciekinierom z miejsc objętych konfliktami. W uproszczeniu można powiedzieć, że przesiedleńcy pracują dla innych ludzi, którzy znaleźli się w takiej jak oni sytuacji. Niestety, w najbliższej przyszłości spodziewamy się, że naszym najpoważniejszym problem będzie brak pracy dla przebywających u nas ludzi.

Jednymi z największych pracodawców są w Myrgorodzie sanatoria. Ich funkcjonowanie zależy jednak od kuracjuszy i turystów. Wielu z nich przyjeżdża zza granicy, płacąc za pobyt i zapewniając wpływy do budżetu. Nie boicie się spadku zainteresowania wyjazdami na Ukrainę ? Jak wtedy będzie funkcjonowało miasto ?
Rzeczywiście, z usług oferowanych przez nasze kompleksy lecznicze chętnie korzystają obcokrajowcy, ale większość kuracjuszy to jednak Ukraińcy. Na razie nie zauważyliśmy większych zmian, chociaż liczyliśmy się z tym, bo część sanatoriów miało status lecznic branżowych i obsługiwało przede wszystkim pracowników zakładów znajdujących się w bogatych obwodach górniczych i przemysłowych, donieckim czy ługańskim, gdzie dzisiaj trwają walki. Trzeba jednak pamiętać, że po utracie Krymu, który był bardzo popularnym kierunkiem urlopowych i wakacyjnych wyjazdów, Ukraińcy będą szukać nowych miejsc do wypoczynku i z pewnością wielu z nich trafi także do nas. Konflikt pozbawił nas jednak zamożnych klientów z Rosji, którzy stanowili ok. 10 proc. odwiedzających nasze kurorty. Mam jednak nadzieję, że ich nieobecność zrekompensują nam inni kuracjusze, na przykład z Arabii Saudyjskiej, czy Izraela.

Wygląda więc na to, że mimo trwającego na wschodzie Ukrainy konfliktu, wciąż można myśleć o wakacjach w Myrgorodzie ?
Jak najbardziej. Konflikt toczy się daleko od nas i na pewno nie przeszkodzi w wypoczynku, czy korzystaniu z zabiegów leczniczych. Niedawno podpisaliśmy nawet umowę, w ramach której przyjechać ma do nas około 60 kuracjuszy właśnie z Arabii Saudyjskiej. Spodziewamy się też przyjazdu grup z Izraela, Azerbejdżanu, Turcji… Zrobimy wszystko, żeby nasi goście dobrze spędzili czas w naszym mieście.

Turystów i kuracjuszy zatem wam nie powinno zabraknąć. A jakie są plan co do Jarmarku Soroczyńskiego ? To Wasza największa impreza w sezonie letnim i prawdziwy magnes dla turystów. Odbędzie się jak zawsze ?
Kiedy rok temu zastanawialiśmy się nad jego organizacją, braliśmy pod uwagę ryzyko, jakie pociąga za sobą impreza masowa tej wielkości, w tak niespokojnym czasie. Było trochę obaw, ale ostatecznie jarmark się odbył. Myślę, że podobnie będzie i w tym roku.

Wróćmy jeszcze do sytuacji, w jakiej znalazła się Ukraina… Jaki stosunek do tego konfliktu mają Ukraińcy, zwłaszcza młodzi ? Czy to prawda, że – jak sugerują niektóre media – uchylają się od wojska i nie chcą walczyć o swoją Ojczyznę?
Nie mogę i nie chcę wypowiadać się w imieniu ogółu. Jeśli chodzi o Myrgorod i nasz region to z planów mobilizacyjnych wywiązaliśmy się bez problemu, w 100 proc. Młodzi nie tylko nie uchylali się od obowiązków, ale wręcz większość z nich zgłaszała się do pełnienia służby na ochotnika. To chyba mówi samo za siebie.

 

Burmistrz Rafał Gronicz zaprosił do Zgorzelca ośmioro dzieci z Myrgorodu. Mali Ukraińcy, którzy przyjadą do nas w połowie sierpnia, będą poznawać nasze miasto i wezmą udział w trójstronnym, polsko-niemiecko-ukraińskim projekcie realizowanym przez stowarzyszenie „nasze miasto-unsere stadt”, w ramach którego podczas tygodniowych warsztatów, razem z rówieśnikami z Polski i Niemiec będą uczyć się polskich, niemieckich i ukraińskich tańców regionalnych i spędzać wspólnie czas integrując się podczas codziennych zajęć.

Do góry